Music

4 marca 2016

Rozdział 12


Tej nocy nie mogłam spać. Bezustannie przekręcałam się z boku na bok. Myśli zakłócały mój wewnętrzny spokój.
Bardzo potrzebowałam kogoś, kto mnie wysłucha i wesprze. Tak bardzo brakowało mi Simona. To on zawsze był zwierzchnikiem moich szkolnych zauroczeń. Potrafił mnie słuchać i rozumiał, jak nikt inny.
Moje relacje z innymi dziewczynami nie należały zazwyczaj do najlepszych. Nie potrafiłam się z nimi nigdy dogadać. Ciężko było mi pojąć, jak wytrzymują z tylko kilkoma stałymi tematami do rozmów.
Chłopcy.
Zakupy.
Plotki o innych.
Nigdy mnie to nie kręciło, dlatego przyjaźnię się z Simonem. Jest dla mnie jak brat. Kocham go całym sercem i w takich chwilach, jak ta niesamowicie mi go brakowało.

Z moich przemyśleń wyrwał mnie budzik, informując tym samym, że to była nieprzespana noc.
Nie miałam siły wstać na śniadanie, bo wyglądałam zapewne bardzo źle, a na moje cienie pod oczami nie pomogłaby nawet tona korektora. Ostatnią rzeczą, której w tym momencie potrzebowałam, to pytania, dlaczego nie spałam. Postanowiłam więc zostać w łóżku i spróbować przespać się chociaż dwie godziny.
Udało się.

Po raz kolejny tego dnia zadzwonił budzik, a ja jeszcze bardziej zmęczona otworzyłam oczy.
Pierwszą rzeczą, na którą zwróciłam uwagę była taca ze śniadaniem. Uśmiechnęłam się pod nosem i tym oto pozytywnym akcentem wstałam z łóżka. Pochyliłam się od razu, aby zerknąć na zawartość mojego posiłku.
Jogurt, rogalik i jakiś serek...
I mała karteczka zgięta w pół.

Spałaś tak słodko, że nie miałem serca Cię budzić. Miłego śniadania i smacznego Clary!
~ Jakob

Poczułam ciepło na sercu.
Ale nie tylko...
Było też coś w rodzaju... żalu, zawiedzenia?
W głębi duszy chyba miałam nadzieję, że ktoś inny pomyśli o mnie i pofatyguje się do mnie do pokoju, aby przynieść mi śniadanie.

***

Od rana nie byłam w najlepszej formie. Pierwszy raz zdarzyło mi się przysypiać, kiedy Hodge opowiadał mi o runach.
Rano, po śniadaniu Maryse, Robert i chłopcy pojechali do Irdysu, więc w Instytucie zostały same dziewczyny wraz z Hodgem. To z nim miałam mieć później także zajęcia praktyczne...
To była już moja trzecia filiżanka kawy tego dnia.
- Coś ty robiła w nocy Clary?! - zapytała wesoło Mack.
- Huh? - zapytałam nagle "obudzona" - Ah, nie wiem... Miałam trochę ciężką noc.
- Coś nie tak? - zapytała odwracając wzrok od swoich paznokci i odkładając pilnik na bok.
W tym momencie drzwi od kuchni otworzyły, a do środka weszła piękna czarnowłosa dziewczyna. Miała na sobie obcisłe spodnie i top idealnie podkreślające jej perfekcyjną figurę.
- Izzy! - pisnęła Mack, ale ta na nią nawet nie zwróciła uwagi. Jej oczy dokładnie mnie lustrowały. Od góry do doły. Następnie zerknęła na blondynkę.
- Cześć Parker - rzuciła w odpowiedzi i znowu całą swoją uwagę skupiła na mnie - Ty zapewne jesteś Clarissa.
- Clary - poprawiłam ją szybko - Zgadza się, to ja.
- Isabelle - podała mi swoją idealnie wypielęgnowaną dłoń. Uścisnęłam ją i uśmiechnęłam się lekko w odpowiedzi.
Mack zapomniała o wcześniejszym pytaniu. Punkt dla mnie.
Dziewczyna dosiadła się do nas i zaczęła opowiadać, co robiła w Irdysie. Wszystko, co robiła było przepełnione gracją.
Każdy ruch, mimika twarzy, śmiech...
Była idealna w każdym calu i to najbardziej mnie wkurzało.

***

Po zajęciach z walki byłam padnięta. Każda cząstka mojego ciała dosłownie błagała o odpoczynek, ale dałam sobie jeszcze jeden cel.
Mianowicie - porozmawiać z Mack o tym, co powiedział mi Jace.

Po treningu wzięłam chłodny prysznic, rozbudzając się lekko. Ubrałam dresy i krótki top, a włosy upięłam w kucyka.

- Hej - powiedziałam wchodząc do pokoju dziewczyny.
- Cześć - odparła odwracając wzrok od czasopisma - Coś nie tak?
- Właściwie to przyszłam z tobą porozmawiać... - zaczęłam.
- Zamieniam się w słuch - uśmiechnęła się i poklepała miejsce obok siebie na łóżku.
Zajęłam je oraz ułożyłam się wygodnie w leżącej pozycji.
- No mów - dźgnęła mnie mocno w bok, na co się zaśmiałam.
- Więc kilka dni temu, jak weszłam do kuchni spotkałam Jace'a - momentalnie się spięła słysząc jego imię, ale ponagliła mnie wzrokiem - Zapytał mnie o chłopaków... - urwałam - I mówił też o tobie, no wiesz...
- Co dokładnie ci powiedział?! - niemal pisnęła i podniosła się do siedzącej pozycji.
Zaskoczyła mnie niesamowicie jej gwałtowna reakcja, ale kontynuowałam historię.
- Wyluzuj - uspokoiłam ją - Nic szczególnego... Zapytał mnie, dlaczego mam o nim takie złe zdanie, więc powtórzyłam mu to, co powiedziałaś mi pierwszego dnia - opisywałam dokładnie historię.
Mack ściągnęła brwi.
- Po co mu to mówiłaś?! - jej trochę ostry ton był dla mnie kolejnym zdziwieniem.
- Więc to nie jest prawda? - wypaliłam nagle.
Dziewczyna trochę się opanowała i przykleiła na twarz przepraszający uśmiech.
- Oczywiście, że jest! - zaprzeczyła od razu - Coś ci jeszcze mówił? - zapytała po chwili namysłu.
- Kazał zapytać ciebie o prawdziwą wersję wydarzeń - odpowiedziałam.
- Mówiłam ci już... Boże, ale palant!
- Przepraszam, jeśli to prywatne... - zaczęłam się tłumaczyć.
- W porządku, po prostu nie lubię o tym za bardzo rozmawiać - zapewniła.

Ale to nie zmienia faktu, że coś mi dalej nie gra.

***

Dobra, ja wiem znowu nawaliłam.
Nie będę się jakoś szczególnie tłumaczyć. Znowu najmocniej przepraszam, mam mega urwanie głowy i to była ostatnia rzecz, o której myślałam. 
Trochę krótko, ale myślę, że mnie zrozumiecie. Dzisiaj nie ma też Clace, ani chłopaków, ale wróciła Izzy. Rozdział niesprawdzony, także mogą być błędy, ale jest 2 w nocy, a mózg nie jest w najlepszym stanie, a jutro na 8 do szkoły. :')))
Miłego dnia wszystkim! ^^
Nathalie xo

PS Czytasz = komentujesz = motywujesz

6 komentarzy: