Music

19 grudnia 2015

Rozdział 6



Powoli zaczęłam otwierać oczy. Obudził mnie silny ból karku. Rozejrzałam się wokół siebie, na pewno nie był to mój pokój. Wokoło panował półmrok.
Wszyscy zasnęliśmy jakoś późno. Szczerze mówiąc, ani mi, ani Mack nie chciało się wracać z powrotem do pokoi. Sięgnęłam ręką do kieszeni, aby wyciągnąć telefon i sprawdzić godzinę - 3:35.
Bardzo cicho i sprawnie podniosłam się z podłogi. Skierowałam się w stronę drzwi z zamiarem powrotu do własnego łóżka, lecz mój brzuch zawarczał dając znać, że domaga się pożywienia. Tym oto sposobem zmieniłam kierunek i ruszyłam w stronę kuchni. Całe szczęście znałam drogę, chłopcy dobrze o to zadbali.
Korytarz nie był zupełnie ciemny, ale prawdę mówiąc lekko się bałam. Nie byłam jeszcze przyzwyczajona do wielkości Instytutu. W dalszym ciągu wyglądał dla mnie jak z horroru. Stary wystrój wnętrz, zbrojownie w podziemiach... To wszystko dalej mnie przytłaczało.
Najciszej jak się da zeszłam schodami w dół i powoli kierowałam się do celu  podróży. Ku mojemu zaskoczeniu światło w kuchni było zapalone. Wchodząc do środka zobaczyłam osobę, której pojawienie się na pewno nie było dla mnie szczytem marzeń.
Jace.
Nie patrząc nawet na niego podeszłam do lodówki wyciągając butelkę wody i jogurt. Skierowałam się w stronę kuchennego blatu, nie dając mu satysfakcji z jakiegokolwiek ruchu w jego stronę. Wyciągnęłam łyżkę i szybko opróżniłam opakowanie dalej totalnie ignorując jego obecność. Nawet nie zauważyłam, że znalazł się jakiś metr ode mnie opierając się o blat kuchenny z drugiej strony.
Wyglądał tak bosko w samych spodniach dresowych zwisających na jego umięśnionych, ale szczupłych nogach. Nagi, umięśniony tors z wzorami z run... Trzeba było przyznać, że wygląda dobrze, ale to przecież nie wszystko. Dalej był tym samym cholernie chamskim i bezczelnym chłopakiem.
Pochyliłam się do kosza wyrzucając resztki, już chciałam opuścić pomieszczenie, ale poczułam silny uścisk na ręce.
- Czekaj. Naprawdę mnie tak nienawidzisz? - lekko się jąkał, jego oczy były czerwone, no tak...
- Jace, jesteś pijany - odpowiedziałam spokojnie wyrywając rękę z jego uścisku.
- To nie znaczy, że nie można ze mną gadać - uśmiechnął się krzywo.
Nic z tego nie rozumiem.
- Słuchaj...
- Po prostu odpowiedz.
- Wkurzasz mnie. Nie nienawidzę cię, jesteś mi zupełnie obojętny i tyle - mimo wszystko nie chciałam być niemiła.
- Cóż, to jak na mnie patrzysz mówi co innego - aha.
- Więc masz coś ze wzrokiem - odgryzłam się. - Słuchaj, nie wiem w co grasz, ale to na mnie nie działa, więc daruj sobie.
- David, czy Jakob? - posłałam mu zdziwione spojrzenie, ale nic nie odpowiedziałam. - W czym są lepsi, co? - lekko bełkotał.
- Nie są ani bezczelni, ani chamscy. To wystarcza - odpowiedziałam patrząc mu prosto w oczy. - Nie rozumiem cię Jace, co cię to nagle zaczęło obchodzić?
- Cóż problem w tym, że nawet nie starasz się mnie zrozumieć - rzucił - Dobranoc - i wyszedł.
Przyznam szczerze, że mam totalny mętlik w głowie. Może naprawdę nie jest taki zły, albo to tylko alkohol tak na niego działa?
Nie wiem.

***

Pukanie do drzwi ciągle nie ustawało. Ktoś natarczywie dobijał się do drzwi. Jęknęłam i zwlokłam się z łóżka przecierając oczy i gładząc włosy ręką. Przekręciłam kluczyk i otworzyłam je. 
- Wstawaj, musisz zacząć nastawiać sobie budzik. Nie jesteś księżniczką i nikt nie ma za zadanie za każdym razem cię budzić. Nie będziemy następnym razem na ciebie czekać - dziewczyna odwróciła się na pięcie i odeszła kręcąc tyłkiem. Sądząc po tonie i łącząc to z opowiadaniami od innych najprawdopodobniej była to słynna Hannah.
Przebrałam spodnie, założyłam świeżą koszulkę oraz przeczesałam włosy. Zamknęłam jeszcze tylko mój pokój i od razu zbiegłam na posiłek.
Wchodząc do środka wszyscy właśnie kończyli jeść. Posłałam Mack lekki uśmiech i usiadłam obok niej.
- Miła pobudka, co? - zaśmiała się blondynka. - Maryse wyznaczyła ją żeby cię obudzić, uwierz mi nie była zadowolona tak samo, jak ty teraz.
- Ha ha ha - zaśmiałam się ironicznie.
Chwyciłam kromkę pieczywa i posmarowałam ją serkiem. Resztę posiłku spędziłam rozmawiając to z Jakobem, to z Mack.
- Gdzie David? - zapytałam nagle.
- Ma prywatny trening, wszyscy posiadamy takie dwa razy w tygodniu. Ćwiczymy wtedy z Robertem to, co nam nie wychodzi, ale głównie doskonalimy się w tym, w czym jesteśmy najlepsi - wyjaśnił mi Jakob.
- Dzięki - odparłam chwytając talerz i wkładając go do zmywarki. Połowy osób już nie było.
Wtedy spostrzegłam Jace'a patrzącego na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Nie zastanawiając się nad tym podążyłam na górę za resztą.
Jak się potem okazało miałam mieć dzisiaj wieczorem pierwszy trening. Ponoć mam mieć własnego trenera, ale dalej go szukają, więc na "zastępstwo" biorą jednego z najlepszych uczniów. Coś czułam, że będzie to Jace, ale w duchu modliłam się, aby moje przeczucia były błędne.
Wcześniej czekały na mnie natomiast 4 godziny teorii z Maryse. Miały być to dwie lekcje każda po dwie godziny przedzielone przerwą na obiad. Może zabrzmi to głupio, ale na prawdę cieszyłam się, że w końcu dowiem się czegoś więcej o tym świecie.
Udałam się do pokoju.
Wzięłam szybki prysznic i doprowadziłam się do porządku nakładając lekki makijaż. Wybrałam czarne rurki, zwykły bordowy sweterek i trampki. Włosy zaplotłam w warkocz puszczając go na jedną stronę. Do rozpoczęcia miałam jeszcze godzinę więc skończyłam siedząc po turecku na łóżku ze szkicownikiem.


***


Jak się potem okazało różnego rodzaju historie o Nocnych Łowcach i poznawanie nowych Run wraz z ich zastosowaniem było bardzo przyjemne. Nawet nie zauważyłam, kiedy minęły całe dwie godziny. Zgodnie z planem skierowałam się do jadalni. Dużym plusem Instytutu było zorganizowanie. Wszyscy jedli o tych samych porach i nie było czasu na myślenie, co z sobą zrobić. 
- Hej jak ci minęły pierwsze lekcje - zapytał David chwytając mnie delikatnie za ramię i obracając w swoją stronę.
- Bardzo dobrze. Nie przypuszczałam nawet, że zwykła teoria może być taka ciekawa - odparłam zgodnie z prawdą wracając do nakładania kawałka lazanii na talerz. 
- Mówiłem ci, że jest super.
- Wcale nie mówiłeś! - zaśmiałam się dźgając go łokciem w bok. brunet podniósł na to ręce w geście obronnym, posyłając mi ogromny uśmiech.
Wszyscy jedli bardzo szybko spiesząc się na kolejne zajęcia.
Prawie jako ostatnia wychodziłam z pomieszczenia słysząc za sobą:
- Hej Fray! - odwróciłam się słysząc moje imię i ujrzałam sylwetkę Jace'a - Przygotuj się.Wycisnę na treningu z ciebie wszystko - puścił mi oczko  wymijając mnie.
Cudownie.

***

Hej, hej :)
Statystyki ciągle rosną, za co bardzo dziękuję. Mam zamiar rozwinąć trochę bardziej wątek miłosny pomiędzy Jacem i Clary, także czekajcie. W każdym razie mam nadzieją, że się podobało. Jeśli szanujecie te kilka godzin poświęconych na ten rozdział zostawcie po sobie ślad. :)

Nathalie xo


4 komentarze:

  1. Super rozdział! -Jula^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam!
    Powiadamm gdyż ależ 😂 Jestem nową czytelniczką 😂
    Czekam na next?
    Masz może Aśka albo fb?
    Zapraszam do siebie xD
    PS Sytuacja z laczkami byłaby fajna ale ciii ja nic nie mówię xD😂

    OdpowiedzUsuń