Music

20 listopada 2016

Rozdział 18


Bardzo proszę o przeczytanie informacji pod rozdziałem! 


Położyłam swoje ręce na jego klatce piersiowej i dałam do zrozumienia, aby przestał. Spojrzał na mnie z ewidentnym zaskoczeniem wymalowanym na twarzy, ale nie protestował. Widziałam dzikość i zawód w jego oczach. Nie odezwał się nawet słowem. Po prostu na mnie patrzył.
Moje serce i rozum toczyły bitwę. W głębi duszy chciałam zatopić się w jego ramionach i już nigdy nie przerwać tego uścisku, ale rozsądek podpowiadał, aby przestać, nie dać się zwieść jego słodyczy. I tym razem ten drugi wygrał. Nie dałam się.

- Coś się stało? - odezwał się w końcu zachrypniętym głosem.
- Nic, po prostu... - przerwałam przypominając sobie wcześniejszą rozmowę z Mack - Nie ma znaczenia - dodałam.
- No mów Clary - powiedział zirytowanym głosem, a ja wciąż milczałam - Cholera! Co próbuję się do ciebie zbliżyć ty mnie odtrącasz, a ja nawet nie wiem dlaczego. Przecież oboje wiemy jak na ciebie działam - zarumieniłam się lekko na jego słowa.
- Nie chcę zostać wykorzystana jak reszta dziewczyn. Nie jestem łatwa! - niemal krzyknęłam.
- O czym ty pieprzysz?! - mała żyłka na szyi pulsowała mu ze złości, ale jego oczy pozostały spokojne.
- Dobrze wiesz! - jego złość zaczęła mi się udzielać - Nie rób ze mnie idiotki!
- Nie mów mi, że Mack ci coś znowu nagadała, bo zabije tą sukę! - nie zdążyłam odpowiedzieć.
Drzwi do pokoju otworzyły się z impetem. Blondynka weszła do środka z kupką ubrań, ręcznikiem i butelką wody. Do jej twarzy przyklejony był jeden z najbardziej fałszywych uśmiechów jakie kiedykolwiek widziałam, a oczy wyrażały wściekłość.
Jace natychmiastowo podniósł się z taboretu, a ten runął z hukiem na kafelki. Agresywnie wyrwał jej rzeczy, które trzymała, a ręką pokazał na drzwi.
- Wynoś się! - warknął na nią, a ja rozchyliłam ze zdziwienia usta.
Mack również wyglądała na zaskoczoną, bo zerknęła tylko na mnie. Nasze spojrzenia zablokowały się na kilka sekund i mogę przysiąc na własne życie, że była mocno zawiedziona moją postawą.
Bezgłośnie wymamrotałam "przepraszam", ale ona tylko odwróciła się na pięcie, machnęła włosami i zatrzasnęła za sobą drzwi.
Chłopak podniósł przewrócone krzesełko i postawił je z powrotem w pionie. Popatrzył na mnie smutnym wzrokiem
- Przyniosę ci coś do jedzenia, musisz być głodna - powiedział w końcu.
- Przyjdź tu jeszcze... proszę - wychrypiałam.
- Przyjdę. Obiecuję - zapewnił - Muszę po prostu załatwić jedną sprawę. Wykorzystaj ten czas i odpocznij, bo możliwe, że cię zmęczę - uśmiechną się do mnie łobuzersko i cmoknął w czoło.

Idąc za jego radą ułożyłam się wygodnie na łóżku, przytuliłam głowę w poduszkę. Blondyn skierował się w stronę drzwi, ale przed wyjściem uśmiechnął się jeszcze w moją stronę i wymamrotał ciche: "śpij dobrze księżniczko". Zamknęłam oczy i zasnęłam z uśmiechem, nie pamiętając już nawet o wcześniejszej ostrej wymianie zdań i o tym, że powinnam trzymać się od niego z daleka.



 ***

Obudziłam się jak nowo narodzona. Wreszcie czułam, że runy zrobiły swoje, bo nie czułam bólu tylko odrętwienie. Na stoliku obok mojego szpitalnego łóżka leżała taca z jedzeniem i małą karteczką. Postanowiłam zabrać się za to później. Chwyciłam złożone w kostkę ubrania, które przyniosła mi Mack i ostrożnie spróbowałam wstać. Widząc, że moje ciało jest zdolne do ruchu poszłam do łazienki się umyć i przebrać, wcześniej zakładając sportowy top na biust na wypadek niespodziewanego gościa.
Gorący prysznic ukoił trochę moje obolałe i zdrętwiałe od ciągłego leżenia mięśnie. Wszystkie zmartwienia także spłynęły wraz z wodą.
Leginsy i dość obcisły podkoszulek z pewnością ie dodawały mi odwagi. To było jak druga skóra, zdecydowanie nie w moim stylu.
W głębi duszy czułam mocny zawód, że Jace się nie zjawił. W samotności zjadłam posiłek. I zabrałam się za czytanie małe karteczki, którą pozostawił mi chłopak.

Hodge złożył ci wizytę kiedy spałaś,
Dzisiaj możesz wrócić do pokoju.
Jak tylko skończę trening przyjdę do ciebie,
- Jace 

Mimowolnie się uśmiechnęłam.
Jednak nie zapomniał.
Wywnioskowałam, że jego trening skończy się jakoś niedługi, więc uporządkowałam miejsce, w którym spędziłam ostatnie dni. Poskładałam ubrania oraz pościeliłam łóżko. Zdążyłam chwycić jeszcze tylko butelkę i pociągnąć z niej dużego łyka, bo ktoś zapukał do drzwi i wszedł. Nie musiałam nawet zerkać w tamtą stronę, aby wiedzieć kto to.

- Wyspana? - usłyszałam głęboki głos Jace'a, poczułam w kręgosłupie przyjemne dreszcze.
Odwróciłam głowę w jego stronę.
- Wyspana i co najważniejsze już nie śmierdząca - potwierdziłam z udawaną dumą.
- Świetnie, zaprowadzę cię teraz do pokoju - wyciągnął do mnie rękę, chwyciłam się jej i podniosłam się z łóżka.
Blondyn pociągnął mnie za sobą na korytarz. Tam gdzie jego ręka dotykała mojej czułam przyjemne ciepło.
- Możesz mnie już puścić - zaśmiał się patrząc na nasze splecione palce.
Natychmiastowo się zarumieniłam i wyswobodziłam moją dłoń z uścisku. Jace jednak chwycił mnie za nadgarstek, pochylił się do mnie i wyszeptał wprost do mojego ucha:
- Żartowałem - i złożył pocałunek na moim uchu.
Nie ma znaczenia jak bardzo bym chciała go odczytać... Nigdy mi się nie uda. On jest taki dezorientujący.

Szliśmy przez cały Instytut w przyjemnej ciszy, wciąż trzymając się za ręce. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu na mojej twarzy. W końcu doszliśmy do mojego pokoju. Chwyciłam klamkę, aby otworzyć drzwi, ale one ani drgnęły. Nie zamykałam przecież pokoju kiedy z niego wychodziłam, a zapasowych kluczy nie posiadałam. Bezsilna popatrzyłam na Jace'a, a on posłał mi uspakajający uśmiech.
- Jutro coś wymyślimy - uspokoił mnie.
- Jutro? - zapytałam zaskoczona.
- Jest po dwudziestej drugiej. Nie będziemy teraz szukać twojego klucza - wyjaśnił, a ja potaknęłam.
- Racja - przyznałam - W takim razie czeka mnie jeszcze jedna noc w skrzydle szpitalnym - zaśmiałam się.
- Nie ma mowy - powiedział stanowczo.
- Słucham? Ale nie mam innego wyboru...
- Idziemy do mnie - rzekł i uśmiechnął się łobuzersko.
Zrobiło mi się gorąco, a ogromny rumieniec oblał moją twarz i szyję. Jace widząc to zaśmiał się.
- Spokojnie. Nie przelecę cię - schowałam twarz w dłonie - no chyba, że będziesz chciała - odsłonił moją twarz i podniósł kciukiem, abym na niego spojrzała.
- Jesteś ordynarny - pacnęłam go w ramię, a on przybliżył swoją twarz do mojej.
- Kochasz to - wymruczał mi w usta i wpił się w nie.

***

Trochę czasu minęło.
Trochę się działo.
Bardzo często miałam momenty chęci powrotu tutaj. Bez bloga czuję się jak bez ręki. Było mi źle. Zakończyłam go pisać w punkcie kulminacyjnym pomiędzy Jacem, a Clary. Ciężko mi było pisać romantyczne sceny kiedy mój humor był potworny i na pewno nie nadawał się na pisanie takich scen. Dziękuję za ciągle rosnące statystyki. To bardzo wiele dla mnie znaczy.

Nathalie xo

PS Zbliżają się święta, więc z pomocą dla tych, którzy nie mają jeszcze pomysłu na prezent proponuję skorzystać z poczty kartkowej. Możemy wysłać życzenia bez wychodzenia z domu, czyli opcja dla leniuchów. :D

11 komentarzy:

  1. W końcu! Świetny rozdział, tęskniłam!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Blog jest super i przeczytałam go w mgnieniu oka. Niemoge się doczekać cdn, mam nadzieje, że niedługo go dodasz ������

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy rozdział????
    Ann

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy rozdział?
    Ann

    OdpowiedzUsuń
  5. Błagam...napisz
    Nie mogę się doczekać rozdziału!!
    Lily H.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy bedzie kolejny rozdział ???

    OdpowiedzUsuń
  7. Daj jakis znak życia!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Napisz cokolwiek. Proszę
    Kathy

    OdpowiedzUsuń
  9. Minęły cztery miesiące, a ja wchodzę na twojego bloga codziennie oczekując notki. Po prostu daj znać.

    OdpowiedzUsuń